XIX DZIEŃ PAPIESKI i NABOŻEŃSTWO FATIMSKIE

W tym roku 13 października był niezwykłym dniem. W całym kraju przeżywaliśmy XIX Dzień Papieski pod hasłem „Wstańcie chodźmy”. W tym dniu także w naszej parafii (i pewnie w wielu innych) odbywało się ostatnie w tym roku Nabożeństwo Fatimskie, a Polacy tłumnie ruszyli do urn wyborczych, by w ten sposób uczcić święto demokracji, czyli swoim głosem powołać nowy parlament w naszej Ojczyźnie.

Jeśli prawdą jest że w życiu chrześcijańskim nie ma przypadków, to z pewnością wyżej wymienione okoliczności wpisywały się w plany Bożej Opatrzności. Budowa żywego pomnika dla Papieża – Polaka jest wspieraniem materialnym młodzieży w ramach Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Dlatego młodzież naszej parafii po każdej Mszy świętej włączyła się w tę akcję stojąc (jak co roku) ze specjalnymi puszkami.

Domowy Kościół przygotował czuwanie maryjne pod hasłem „Wstańcie, chodźmy. Maryja wstała i poszła.”, które rozpoczęło się po Mszy świętej wieczornej.

Dzięki projekcji multimedialnej można było na nowo usłyszeć i zobaczyć św. Jana Pawła II, który pomógł nam wgłębić się w istotę czuwania i tajemnicy Maryi w Misterium zbawczym Jezusa.

Zarówno po Mszy, jak i na zakończenie całego nabożeństwa, każdy mógł ucałować relikwie św. Jana Pawła II. Dzięki projekcji multimedialnej można było na nowo usłyszeć i zobaczyć Papieża-Polaka, który pomógł nam wgłębić się w istotę czuwania i tajemnicy Maryi w Misterium zbawczym Jezusa.

O godz. 20.00 wyruszyła tradycyjna procesja z figurą Matki Bożej, którą uczciliśmy modlitwą różańcową. Akurat w tym miesiącu trasa procesji wiodła blisko lokalu wyborczego… jakby Matka Boża chciała też mieć pieczę nad decyzjami swoich dzieci… Procesji sprzyjała wyjątkowa jak na ten okres ciepła i piękna pogoda.
Na prośbę parafian poniżej publikujemy homilię wygłoszoną w tym dniu przez Ks. Dariusza:

Wydarzenia liturgiczne dnia dzisiejszego (Ewangelia mszalna, Nabożeństwo Fatimskie, Dzień Papieski) kierują nasz duchowy wzrok na trzech świadków Jezusa: trędowaty, Maryja i Jan Paweł II. Tę trójkę łączy to, że w różnych odstępach czasu wstali i poszli za Jezusem. I trędowaty i Maryja i św. Jan Paweł II spoglądający dziś na nas w tym kościele przez drzwi nieba, które uchyla, mogą powiedzieć o Jezusie wraz ze Św. Pawłem: On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Oni wstali i poszli za Nim, by też zmartwychwstać.
Pierwsza w kolejności Maryja, która po Zwiastowaniu, jak dowiadujemy się z Ewangelii Łukasza, „wstała i poszła” … Potem trędowaty, który usłyszał od Jezusa identyczne wezwanie: Wstań i idź. I Jan Paweł II, który pod koniec swojego ziemskiego pielgrzymowania usłyszał od Jezusa i powtórzył do nas w swojej autobiografii wezwanie Jezusa: WSTAŃCIE chodźmy – które dziś słyszymy jako hasło Dnia Papieskiego. Jednak to wezwanie Jezusa powtórzone przez Papieża różni się od tego, co stało się u Maryi i trędowatego.
Gdy zajrzymy do oryginału Łukasza przeczytamy: wstała czyli anastaza de Mariam, a trędowaty usłyszał od Jezusa: Wstań i idź czyli po grecku anastas. W języku greckim słowem anastasis określone zostało zmartwychwstanie Jezusa…
To wezwanie anastas może wyrzec tylko Jezus, bo tylko On może podnieść człowieka z martwych. Od momentu spotkania z Jezusem ścieżki życiowe Maryi i trędowatego zostają przez Niego skierowane na drogę wiodącą ku zmartwychwstaniu. Historia ich życia zostaje wpisana w historię zbawienia. Maryja – jak słyszymy od Gabriela – stała się błogosławiona między niewiastami. Od natchnionej Duchem Świętym Elżbiety Maryja usłyszała, że błogosławiona, gdyż uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana, a trędowaty usłyszał: Wstań idź, twoja wiara Cię uzdrowiła. I Maryja i trędowaty weszli na drogę nowego życia, na którą w sposób Boski wprowadził ich Jezus. Tego wskrzeszenia do życia w wierze nie usłyszało pozostałych dziewięciu trędowatych, bo po prostu do Jezusa nie wrócili. Nawet jeśli skrupulatnie wypełnili polecenie Jezusa i poszli pokazać się kapłanom zgodnie z przepisami Tory. Inaczej zachował się ten dziesiąty, który wrócił do Jezusa, bo uznał w Nim nie kogoś, kto potrafi jedynie prawnie stwierdzić uzdrowienie, ale uznał Pana, który potrafi wskrzesić do życia kogoś kto do tej pory żył w śmierci. Trędowaci musieli być wyłączeni z ludu i najczęściej żyli w odosobnieniu i izolacji (dlatego stanęli z daleka od Jezusa). Nierzadko ich mieszkaniem stawały się pieczary, które przeznaczone były na groby. Jakby umarli za życia… Dodatkowo trędowaty, który powrócił to Samarytanin, czyli człowiek uważany przez Żydów za nie wierzącego, pochodzącego z pogranicza Samarii i Galilei, która w Starym Testamencie określana jako kraina pogan i cienista kraina śmierci. Dzisiaj to my jesteśmy ludźmi żyjącymi w cienistej krainie śmierci, w duchowej Galilei, zwanej Europą, która pomału zamienia się w duchową kostnicę, bo jej mieszkańcy chorzy na trąd grzechu duchowo są już trupami toczonymi przez robactwo zgubnych ideologii. Te słowa mogą razić, ale im szybciej to sobie uświadomimy, tym szybciej zachowamy się jak Syryjczyk Naaman czy jak tych 10 trędowatych. Po prostu przyjdziemy do Jezusa i zaczniemy krzyczeć: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami! To wołanie wystarczyło dla tych dziewięciu, aby spełniło się ich marzenie fizycznego uzdrowienia, ale nie wystarczyło, by „zmartwychwstali”. Podobnie jest dziś. Obecnie większość przychodzi do Jezusa, bo takie jest prawo (obrzędowe, tradycyjne) że trzeba ochrzcić dziecko, przyprowadzić do pierwszej Komunii, wybierzmować. Potem trzeba też zrobić piękny ślub, kiedy w kościele młodzi stają się ważniejsi od Jezusa do tego stopnia, że niektórzy z nich za raz po Mszy ślubnej po ślubie zabierają nawet kwiaty, którymi wcześniej kazali ozdobić ołtarze w tym kościele… Są jak tych dziewięciu trędowatych: przyszli pokazać się kapłanom bo takie jest Prawo i tradycja, ale nie zmartwychwstali tak jak Maryja czy ten trędowaty, bo zbawczą misję Jezusa ograniczyli tylko do zaspokojenia jedynie ich materialnych, emocjonalnych pragnień. Nawet nie przyszli podziękować Jezusowi, bo uznali, że to im się od Jezusa i Kościoła należało. Więc wracają do cienistej krainy śmierci jak tych dziewięciu uzdrowionych z trądu i będą nadal czekać, jako umarli za życia, aż Jezus wejdzie ze swoim życiodajnym światłem w cienistą krainę śmierci. Dlatego św. Faustyna napisała w Dzienniczku:„Ojczyzno moja kochana, Polsko, (…) Bóg Cię wywyższa i wyszczególnia, ale umiej być wdzięczna!” (Dzienniczek, 1038). Św. Jan Paweł II tymi słowami z Dzienniczka Siostry Faustyny pożegnał się z Polakami, gdy opuszczał Ojczyznę w 2002 r. Dodał: Drodzy bracia i siostry, moi rodacy! (…) Obejmuję spojrzeniem duszy całą Ojczyznę. Raduję się z osiągnięć, dobrych zamierzeń, twórczych inicjatyw. Z pewnym niepokojem mówiłem o trudnościach i kosztach przemian, które boleśnie obciążają najuboższych i najsłabszych, bezrobotnych, bezdomnych i tych, którym przychodzi żyć w coraz skromniejszych warunkach i w niepewności jutra. Odjeżdżając, te trudne sprawy Ojczyzny chcę polecić Bożej Opatrzności i zachęcić wszystkich odpowiedzialnych za stan państwa do troski o dobro Rzeczypospolitej i jej obywateli. Niech zapanuje duch miłosierdzia, bratniej solidarności, zgody i współpracy oraz autentycznej troski o dobro naszej Ojczyzny. Mam nadzieję, że pielęgnując te wartości, społeczeństwo polskie, które od wieków przynależy do Europy, znajdzie właściwe sobie miejsce w strukturach Wspólnoty Europejskiej. I nie tylko nie zatraci własnej tożsamości, ale wzbogaci swoją tradycję, ten kontynent i cały świat… Jak to jest możliwe, by Polska stała się życiodajnym ogrodem na europejskim cmentarzysku?
Odpowiedzi udzielił św. Jan Paweł II, mówiąc dziś do nas głosem Kościoła: WSTAŃCIE chodźmy. we wspomnianej wyżej autobiografii skomentował te słowa Jezusa w ten sposób: Gdy nadeszła „Jego godzina”, Jezus mówi do tych, którzy z Nim byli w ogrodzie Getsemani – do Piotra, Jakuba i Jana, najbliższych, szczególnie wybranych i umiłowanych Uczniów: Wstańcie, chodźmy!” (por. Mk 14, 42). Nie tylko On sam ma „pójść” ku wypełnieniu tego, co zamierzył Ojciec, ale również oni z Nim. (…) Nawet jeśli te słowa oznaczają czas próby, wielki wysiłek i bolesny krzyż, nie musimy się niczego obawiać. Boża miłość nie nakłada na nas ciężarów, których nie moglibyśmy unieść, ani nie stawia nam wymagań, którym nie moglibyśmy sprostać. Jeśli wzywa, przychodzi z konieczną pomocą. Mówię o tym z tego miejsca, do którego doprowadziła mnie miłość Chrystusa Zbawiciela, wymagając, abym wyszedł z mojej ziemi i gdzie indziej, dzięki Jego łasce, przynosił owoc – owoc, który ma trwać (por. J 15, 16). Powtarzając słowa naszego Mistrza i Pana, i ja kieruję do każdego z was, (…), wezwanie: „Wstańcie, chodźmy!” Chodźmy ufni w Chrystusie. On będzie towarzyszył nam w drodze, aż do celu, który zna tylko On… Wstańcie chodźmy za Jezusem.  Tak to jest możliwe… Amen.